Tischnerowską drogą na Śląsk

Wakacje to czas, kiedy grupa członków Stowarzyszenia „Drogami Tischnera” wyrusza na wędrówkę. Nie inaczej było w tym roku. Ostatni tydzień lipca spędziliśmy na wycieczce pod hasłem „Śląsk. Etos pracy i piękno przyrody”. Jej organizatorzy, nasi przyjaciele mieszkający i pracujący właśnie w tym regionie Polski, chcieli pokazać nam różne jego oblicza.

032 IMG_63975 k+h z_resize

            Do celu naszej podróży dotarliśmy piątkowym popołudniem, 25 lipca i zakwaterowaliśmy się w hotelu „Pustelnik” w Wiśle Małej nad Jeziorem Goczałkowickim. W sobotę, tuż po śniadaniu wyjechaliśmy do Tarnowskich Gór. Tutaj znajduje się zabytkowa, pochodząca z XVIII wieku kopalnia srebra. Parkiem Repeckiego przeszliśmy do szybu „Ewa” skąd łodziami przepłynęliśmy odcinek 600 metrów (najdłuższy w Polsce przepływ podziemny) do szybu „Sylwester”. Towarzyszący nam przewodnik przybliżył nam historię tego miejsca. Następnie udaliśmy się do Piekar Śląskich, miejsca szczególnego dla Ślązaków kultu maryjnego. Tutaj dołączyły do nas panie Maria i Dorota, które towarzyszyły nam przez cały dzień i służyły swoją wiedzą. Zwiedziliśmy Bazylikę Najświętszej Marii Panny, a ksiądz proboszcz opowiedział nam o jej budowie przez ks. Ficka, który chcąc zdobyć na ten cel środki, prowadził wśród parafian akcję „Płatne w niebie”. Obecnie toczy się jego proces beatyfikacyjny. Miłym akcentem było spotkanie w Nikiszowcu z państwem Basią i Markiem Mrzykami, którzy są stałymi uczestnikami rekolekcji tischnerowskich, a mieszkają właśnie w tym rejonie. W domu katechetycznym ugościli nas ciastem domowego wypieku i napojami.

002 IMG_63481 h_resizePo krótkim odpoczynku w towarzystwie naszych znajomych zwiedziliśmy Nikiszowiec, osiedle robotnicze wybudowane na początku XX wieku dla górników kopalni „Giesche”. Obecnie Nikiszowiec przeżywa renesans, stał się bardzo modny. Zostaliśmy też zaproszeni do wejścia na wieżę kościoła, co było dla nas dużym wyróżnieniem, ponieważ wieża dla turystów nie jest dostępna. Stąd mogliśmy podziwiać przepiękną panoramę okolic, między innymi całego osiedla Nikiszowiec, a nasi przewodnicy cierpliwie odpowiadali na wszelkie pytania. A smak śląskiego obiadu regionalnego – niepowtarzalny! W Katowicach-Janowie zwiedziliśmy największą w Polsce prywatną galerię sztuki współczesnej „Szyb Wilson”, zlokalizowaną w budynku byłej cechowni i łaźni kopalni „Wieczorek”. Tu mogliśmy podziwiać obrazy, rzeźby, zabytkowe meble, a także zakupić pamiątki. Późnym popołudniem uczestniczyliśmy w seansie „Wakacyjne niebo nad Śląskiem” w Planetarium Śląskim w Chorzowie, największym i najstarszym w Polsce (oddane do użytku w 1955 roku). Czterdziestominutowy seans był tak interesujący, że mimo wcześniejszych obaw niektórych uczestników wycieczki nikt nie zasnął, chociaż w sali panowały egipskie ciemności. Pełni wrażeń wróciliśmy do Wisły Małej, ale jak się okazało czekały nas kolejne emocje. Nasz kochana Asia przyszła do nas po kolacji w regionalnym stroju pszczyńskim! Opowiedziała o nim, zademonstrowała jego elementy. Odkryła też tajniki swojej pracy z przedszkolną grupą „Knefliki”. Prowadząc ją próbuje wdrożyć najmłodsze dzieci do kultywowania tradycji regionu. I ma na tym polu wielkie sukcesy! Sobotni wieczór upłynął w pełnej humoru radosnej atmosferze, nie zabrakło też gadki śląskiej.

            Niedzielę rozpoczęliśmy od mszy świętej odpustowej (parafia pw. św. Jakuba Starszego Apostoła) w przepięknym drewnianym kościółku z XVIII wieku w Wiśle Małej. W kazaniu ojciec Piotr, koncelebrujący mszę mówił o życiu jako podróży, o umiejętności pokonywania codziennych trudności, o wytrwałości i o miłości. Miłości czasami nie rozumianej, zranionej, oszukanej, ale bardzo potrzebnej każdemu człowiekowi. Pozytywnie wzmocnieni udajemy się do Doliny Soły. Od dziś aż do końca wycieczki będzie nam towarzyszyć pani Zosia, nasza przewodniczka. Osoba o niezwykłym poczuciu humoru, radosna, ciepła, imponująca na każdym kroku swoją rozległą wiedzą. W drodze na górę Żar zatrzymujemy się na zaporze w Porąbce, jednej z trzech na linii kaskady rzeki Soły. W samo południe dotarliśmy do Międzybrodzia Bialskiego, gdzie znajduje się elektrownia Porąbka-Żar, druga co do wielkości w Polsce szczytowo-pompowa, a jedyna podziemna.

026 IMG_63891 kz_resizeObejrzeliśmy film dotyczący jej budowy, a potem przewodnik oprowadził nas po jej wnętrzu. Po tych wrażeniach podziemnych przyszła pora na naziemne. Korzystając z pięknej pogody przeszliśmy szlakiem czerwonym z góry Żar (wcześniej wyjechaliśmy na nią kolejką szynową) na Przełęcz Kocierską. To był moment na refleksje, rozmowy, przekazywanie sobie dobrych emocji. A na szlaku obfitość jagód i piękne krajobrazy. W drodze powrotnej zawitaliśmy do Jawiszowic, pierwszej parafii ks. prof. Józefa Tischnera. Obejrzeliśmy kościółek, zrobiliśmy zdjęcie pod tablicą upamiętniającą nadanie imienia ks. Tischnera przykościelnemu placowi. Wieczór poświęcony był Annom, trzem w naszej grupie, z racji ich imienin. A organizatorzy wycieczki w składzie: Asia, Basia, Ela, Piotr, Antoni i Stanisław brawurowo odśpiewali (rapując!) ułożoną przez siebie piosenkę o rozlicznych talentach naszego prezesa, Kazia Tischnera. Po jej wysłuchaniu chyba każdy z nas zadał sobie pytanie: jaki JA mam talent?!

            Poniedziałek obfitował w wiele wydarzeń – mniej i bardziej oficjalnych. Rozpoczęliśmy od żeglowania po Jeziorze Goczałkowickim – wersja dla odważnych. Inni mogli popłynąć motorówką, jeszcze inni nie dali się przekonać do żadnej z tych opcji! 044 DSC03435 h_resizePosileni pyszną grochówką na przystani, udaliśmy się w dalszą drogę, do Pszczyny. Tutaj mieliśmy przyjemność spotkać się ze starostą pszczyńskim, panem Pawłem Sadzą. Ważną rolę w tym spotkaniu odegrała też nasza Basia, która jest przewodniczącą Rady Powiatu. Ten czas spędziliśmy w niezwykle miłej, konstruktywnej atmosferze. Kolejnym punktem tego dnia była wizyta w Muzeum Prasy Śląskiej. Tu poznaliśmy niezwykłego człowieka, pasjonata pana Aleksandra Spyrę. Pokazał nam stare maszyny drukarskie, które są nadal sprawne – wydrukowaliśmy na jednej z nich pamiątkowe kartki. Oprowadził nas po muzeum, pokazał różne eksponaty, między innymi oryginalną, plebiscytową urnę wyborczą z 1921 roku.

Na pszczyńskim ryneczku zupełnie przypadkowo spotykamy pana Czesława, znajomego organizatorów naszej wycieczki. Jest również przewodnikiem, znawcą Pszczyny i okolic. Jedzie z nami do Pokazowej Zagrody Żubrów, opowiadając po drodze o mijanych miejscach. Zagroda położona jest na terenie zabytkowego Parku Pszczyńskiego. Zobaczyliśmy tu nie tylko żubry, ale wiele innych zwierząt (bardzo smutnych…) i ptaków. Przeszliśmy też alejką na cmentarz wojenny „Trzy Dęby”, miejsce spoczynku powstańców śląskich, harcerzy i żołnierzy poległych w II wojnie światowej. Kolorowym zwieńczeniem tego dnia była wizyta w niezwykłym Ogrodzie Kapiasa w Goczałkowicach-Zdroju. Piękne, różnorodne rośliny, pełna paleta barw cieszyły nasze oczy. Niektórzy zdecydowali się wejść do zielonego labiryntu! To był krótki, ale wspaniały relaks.

            Wtorek to dzień próby dla większości z nas. Nasi przyjaciele przygotowali nie lada atrakcję – zjazd do czynnej kopalni węgla kamiennego. Wczesna pobudka, śniadanie i wyjazd do Łazisk Górnych, gdzie znajduje się kopalnia „Bolesław Śmiały”. Na spotkanie z dyrektorem kopalni, panem Bernardem Buglą, założyliśmy stowarzyszeniowe koszulki, aby zaakcentować nasz związek z księdzem Tischnerem. Od dyrektora dowiedzieliśmy się wielu interesujących rzeczy związanych z historią i teraźniejszością tego zakładu. Okazało się też, że w 2003 roku kopalnia otrzymała błogosławieństwo papieża Jana Pawła II (zazwyczaj udzielane ono było tylko osobom prywatnym, a nie zakładom pracy). Na zakończenie tej sympatycznej rozmowy pan Kazimierz Tischner, prezes Stowarzyszenia „Drogami Tischnera” wręczył dyrektorowi goszczącej nas kopalni obraz oraz książkę ks. J. Tischnera „Nieszczęsny dar wolności”, otrzymał zaś od niego kufel (przyda się na karczmę piwną!) oraz figurkę św. Barbary.

064 IMG_64472 hs_resizePo tym miłym prologu trzeba się było przygotować do wyprawy na dół kopalni. Nie wszyscy się na to zdecydowali, z różnych przyczyn. Oczywiście trzeba było założyć odpowiednie ubranie, swoje zostawiając w szatni (łącznie z bielizną). W magazynie panie zaopatrzyły nas w gatki, koszule flanelowe, bluzę i spodnie obowiązkowo z paskiem, onuce, gumowe obuwie (nie wszyscy mieli szczęście otrzymać właściwy rozmiar!) oraz kask. Tak „przebrani” udaliśmy się po odbiór stosownych akcesoriów czyli aparatów ucieczkowych oraz latarek górniczych. Zostaliśmy też przeszkoleni jak w razie konieczności należy z takiego aparatu korzystać. Zjechaliśmy windą na poziom 420 metrów (zanim ruszyliśmy w dół należało zgodnie z tradycją górniczą uchylić nieco kask). Potem kilkudziesięciominutowy przejazd kolejką, najpierw szynową potem podwieszaną i możliwość obejrzenia i doświadczenia miejsca i warunków pracy górników. Największe wyzwanie było jednak przed nami. Trzeba było pokonać pieszo odcinek około dwóch kilometrów. Szliśmy w dół i w kulminacyjnym momencie tej wędrówki byliśmy 600 metrów pod ziemią. Kurz, kałuże (w kopalni jest dużo wody), śliskie podłoże, ciasne tunele do pokonania, „a aparat ucieczkowy chyba ze sto kilo ważył”. I pomyśleć, że dyrektor wybrał dla nas „trasę lajtową”! Po drodze spotykaliśmy pracujących górników („szczęść Boże” mile widziane) i mogliśmy przyjrzeć się kombajnowi odrywającemu bryły węgla od ściany. Nasz przewodnik objaśniał, odpowiadał na pytania, rozwiewał wątpliwości. Mogliśmy też liczyć na wiedzę Antoniego i Piotra, którzy z racji pracy w górnictwie są ekspertami w tej dziedzinie. Umorusani, zmęczeni, ale szczęśliwi wyjeżdżamy na powierzchnię, oddajemy sprzęt, ekspresowa kąpiel (tyle kobiet, w jednej łazience, w tak krótkim czasie? rekord kopalni! – to komentarz Antka) i spożywamy górniczy posiłek regeneracyjny (bardzo smaczny, możliwa dokładka). Po tak mocnych wrażeniach pora na relaks (piwny). Przyjeżdżamy do browaru w Tychach, gdzie wita nas sympatyczna pani Ewa. Uzgadniamy, że będzie nas oprowadzać po warzelni i rozlewni mówiąc po śląsku. Pokazuje nam oryginalny ceramiczny wystrój warzelni, następnie przechodzimy przez ulicę udając się do rozlewni. Pani Ewa ani na moment nie traci humoru, tryska energią, a jej wiedza budzi podziw. Przyglądając pracy w rozlewni zastanawiamy się, jak długo można wpatrywać się w jadące taśmą butelki, o hałasie nie wspominając. Ale znawcy tematu wytłumaczyli, że to kwestia przyzwyczajenia. Oczywiście wizyta w browarze połączona była z bezpłatna degustacją. W dodatku każdy z nas otrzymał w prezencie „do chałupy” trzy rodzaje produkowanego w Tychach piwa. Jeszcze krótki spacer nad Jeziorem Paprocańskim do Zameczku Myśliwskiego w Promnicach i powrót do hotelu. A tu po kolacji znowu niespodzianka, nawiązująca do naszego „górniczego dnia”. Ela i Stasiu przyszli do nas w galowych mundurach górniczych. Zorganizowali konkurs na wzór „karczmy piwnej”. Dyplom najlepszego hanysa w quizie zdobyła Beatka, a w konkurencji picia piwa na czas – Mieciu/Mieczek (zastosował co prawda niekonwencjonalną metodę, ale cel uświęca środki!). Był też konkurs rysunkowy – laureatką została Ania H. Wszyscy pozostali otrzymali nagrody pocieszenia w postaci regionalnych „kopalnioków”.085 IMG_64687 h_resize

            W środę na trasie naszej wycieczki wiele miejsc i spotkań. W drodze do Ustronia mijamy Strumień („żabi kraj”), Drogomyśl, Wiślicę i Skoczów. O każdej z tych miejscowości barwnie opowiada pani Zosia. W Ustroniu dzielimy się na dwie grupy: jedna z nich wychodzi na szlak prowadzący na Czantorię, druga wyjeżdża na Równicę i do Czarciego Kopytka. Tutaj właśnie dowiadujemy się o nagłej śmierci Jana Kulczyka. Potem już całą grupą udajemy się do Wisły-Malinki. Z dołu oglądamy skocznię im. Adama Małysza, a następnie wyjeżdżamy na nią krzesełkową kolejką linową. Z góry widać skocznię w całej okazałości oraz piękną panoramę Wisły i okolic. Spod skoczni krętą i wąską dróżką przejeżdżamy na Przełęcz Kubalonka w Istebnej. Ta trasa to prawdziwe wyzwanie dla kierowców! Osiemnastowieczny drewniany kościółek pw. Świętego Krzyża został tutaj przeniesiony z Przyszowic k/ Gliwic w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wnętrze w większej części jest barokowe, ambona pochodzi z innego kościoła. Proboszcz przybliżył nam historię tego obiektu, barwnie i doniosłym głosem opowiadał o różnych parafialnych wydarzeniach. Spotkanie z nim wywołało w naszym gronie gorącą dyskusję, ale emocje opadły w czasie zwiedzania Zamku Prezydenta RP w Wiśle. Oprowadzająca nas po nim pani przewodnik potrafiła nas zdyscyplinować… A podczas zwiedzania towarzyszył nam pracownik ochrony, co jednak nie przeszkodziło zachwycić się obiektem. Zwieńczeniem dnia było spotkanie w Istebnej ze Zbigniewem Wałachem, muzykiem i kompozytorem, założycielem kapeli Wałasi. Zaprowadził nas do kurnej chaty wyposażonej w dawne meble i sprzęty. Zademonstrował grę na kilku instrumentach, miedzy innymi na trombicie i gajdach. Opowiedział o swoich działaniach mających na celu ochronę dziedzictwa kulturowego tego regionu. Pan Wałach zajmuje się miedzy innymi odtwarzaniem starych instrumentów. Zwiedziliśmy też zabytkowy kościół pw. Dobrego Pasterza, w którym znajdują się obrazy i polichromie Jana Wałacha i Ludwika Konarzewskiego. Naszą uwagę przykuł ceramiczny wystrój kaplicy bocznej autorstwa Marii Konarzewskiej. Weszliśmy też na stary cmentarz, na którym zostały tylko żeliwne krzyże i na nowy, gdzie spoczywają między innymi członkowie rodziny Konarzewskich. W Istebnej zatrzymaliśmy się na chwilę pod tablicą upamiętniającą himalaistę, Jerzego Kukuczkę. Tu był jego dom rodzinny chociaż on sam urodził się w Katowicach. Wieczorem po kolacji pokaz talentów tanecznych Kazia i Miecia/Mieczka przygotowany pod czujnym okiem Eli B. (stroje i charakteryzacja) oraz Bożenki (muzyka). Było wesoło!

096 IMG_64846 h_resize

            Szlakiem drewnianych kościółków powiatu pszczyńskiego rozpoczęliśmy przedostatni dzień naszej wycieczki. Na naszej trasie Ćwiklice, Grzawa, Góra i Miedźna. W każdej z tych miejscowości urokliwy kościółek o niepowtarzalnym wystroju i atmosferze. I proboszczowie-pasjonaci dbający o zachowanie tych obiektów dla przyszłych pokoleń (co nie jest łatwe w zderzeniu z działaniami niektórych konserwatorów zabytków). W Miedźnej spotkaliśmy się z wójtem gminy, panem Bogdanem Taranowskim. Przy kawie i domowych wypiekach mile spędziliśmy czas słuchając o dokonaniach gminy i planach na przyszłość. Na zakończenie prezes Kazimierz Tischner wręczył wójtowi firmową koszulkę Stowarzyszenia, zachęcając go do zasilenia naszych szeregów. Pan Taranowski koszulkę założył, więc teoretycznie już jest członkiem Stowarzyszenia. Z urzędu wyszliśmy obdarowani różnymi gadżetami związanymi z gminą Miedźna. 124 IMG_9562 h_resizeEkstremalne przeżycia były jeszcze przed nami. Nieliczna grupa śmiałków zdecydowała się na wjazd na skip nieczynnej już kopalni „Czeczott” w Woli. Wysokość 110 metrów pokonaliśmy w większej części windą, ale ostatni odcinek (około 10 metrów) musieliśmy przejść po pionowo przymocowanej do ściany drabinie. Oj, były emocje… Za to z góry fascynujący widok na całą Wolę i dalsze okolice. Momentem oddechu był czas spędzony w Ośrodku Sportu i Rekreacji według indywidualnych zainteresowań i preferencji. Można było wybrać pływanie na krytym basenie, inhalacje w tężni lub kręgielnię. Większość z nas wybrała kręgielnię z racji zorganizowanego w niej turnieju o Puchar Prezesa. Podzieleni na dwie grupy stoczyliśmy prawie krwawy bój (były drobne kontuzje paluszków!). Doping dla oddających rzuty był ogłuszający, emocje zawodników prawie przedzawałowe. A i tak okazało się, że na Miecia/Mieczka nie ma mocnych. Indywidualnie zdobył największą liczbę punktów i odebrał z rąk prezesa Kazimierza puchar i góralski kapelusik. Cieszył się jak dziecko, ale to była taka budująca radość! Z Woli pojechaliśmy do Oświęcimia, gdzie spotkaliśmy się z księdzem Manfredem, prowadzącym tamtejsze Centrum Dialogu i Modlitwy. Większość z nas miała już przyjemność spotkać się z nim podczas ostatnich rekolekcji tischnerowskich. Opowiedział nam o działalności Centrum, chętnie odpowiadał na wszelkie, czasami trudne pytania; emanował spokojem i wiarą w sens tego, czym się zajmuje. I nadszedł moment podsumowania wycieczki.

147 IMG_65511 hz_resize

Na pożegnalne spotkanie zaprosiła nas Ela mieszkająca w Gilowicach. Oddała nam do dyspozycji swój dom i ogród. Tutaj podziękowaliśmy naszym przyjaciołom – organizatorom wycieczki oraz przewodnikom za ich trud specjalnie na tę okazję ułożonymi wierszami. Były łzy radości i wzruszenia. Wspólnie przygotowaliśmy prażone, począwszy od obierania ziemniaków i jarzyn, poprzez krojenie kiełbaski i boczku aż do układania w specjalnym kociołku wyłożonym liśćmi kapusty. Ale jak smakowało! Na stole nie zabrakło domowych ciast, własnoręcznie pieczonego chleba, pysznego smalczyku i świeżo ukwaszonych ogórków. Ale najważniejsi przy stole byli ludzie, wspaniali tischnerowcy (dołączyli jeszcze do nas tego wieczoru mieszkający w pobliżu Jadzia i Piotr), którzy niestrudzenie idą szlakami Tischnera. Chwilą ciszy uczciliśmy tych, którzy już zakończyli tę wędrówkę. Czas jest nieubłagany, trzeba było wracać do hotelu, spakować bagaże i przygotować się do piątkowego powrotu do domów.

„Człowiek dla drugiego człowieka może być częścią nieba” (ks. J. Tischner). Kochani Asiu, Basiu, Elżbietko, Antku, Piotrku, Stasiu! Dziękujemy Wam za perfekcyjnie zorganizowaną wycieczkę. Za emocje – radość i oczyszczające łzy. Za spokój, cierpliwość, ciepło i urok osobisty każdego z Was. Za wspaniale spędzone chwile. ZA WSZYSTKO!

Maria Żurek


Ja natomiast tradycyjnie zapraszam do galerii zdjęć, których autorem jest Piotrek Fajfer. (pk)